Przejście graniczne do Serbii. Oh, wzrok celników - bezcenny. Aha i mała informacja nim zacznę dalej. Na tej trasie pojawia się strasznie dużo przeładowanych ludźmi i różnymi dziwnymi rzeczami osobówek na przeróżnych numerach. Raz nawet widziałem ambulans na niemieckich numerach wiozący : Spodnie ! Wszystkie te samochody to Turcy, którzy jadą na wakacje do ojczyzny. Ale nawet nie mam mowy żeby się z nimi zabrać. Na samym początku są przeładowani.
Akcja z przejścia granicznego - Serbski celnik : Podchodzę do jego budy, oczy prawie mu wyszły na wierzch i wychodzi w budy. Bierze paszport i mówi : "Poljak, a auto ?" No to ja odpowiadam że nie mam i że autostopem. Zrobił wielce zdziwioną minę, wbił pieczątkę wjazdową i jestem W Serbii.
Jestem ugadany z moim kierowcą jak ostatnio. Ja przechodzę czekam i jedziemy dalej. Idę na stację oddaloną 1km. od przejścia i jem coś dziwnego bagietki z "syrem" ale zrobione z ciasta francuskiego. dobre to, to było.
10:00 Dwie godziny, tyle czekania. I wiecie co było najgorsze. Zostawiłem u niego w aucie mój mały plecak. Głupi, głupi, głupi. Mapy, zeszyt, przewodnik i telefon. mało ale dla mnie to było najważniejsze. No to ja w nerwach przez te dwie godziny tkwiłem jak kołek na tej stacji. Przyjechał. Przeprosił że tak długo i ruszyliśmy.
Dzisiaj naszym cele było dotarcie do Sofii.