Od rana jedziemy na Bratysławę. Po drodze dowiaduje się kilku ciekawych rzeczy. Na Słowacji są najdroższe autostrady i mają dziwny zakaz że ciężarówki nie mogą się w ogóle wyprzedzać. Śmieszne
Ok, Pan Roman wysadza Mnie na stacji benzynowej 100 km. od Bratistavy. Stacja Shell na szczycie podjazdu, mów że zatrzymuje sie tutaj dużo polskich ciężarówek i mówi że może jakaś zabierze Mnie dalej.
Nowy plan. Przejechać za Bratislave, skierować się w stronę Węgier i tam łapać okazję.
Osobówka, polska rejestracja, 3 osoby. Hmm... można spróbować. tak, załatwiłem sobie podwózkę za Bratislavę. Bo tamci Państwo jadą na Austrię. No ale przecież o to mi chodziło.
O Boże, ja nie jestem wymagający ale to było straszne. Usłyszałem historię jak to syn sobie życie ułożył, gdzie t oni nie byli i czego nie widzieli. No ale 120 km, jestem bliżej celu.
Kolejna stacja benzynowa. wylotówka na Węgry. i na parkingu spotykam parę autostopowiczów. Z Polski. Chwila rozmowy i każdy rusza w swoją stronę. Jadą na Burgas, mają bliżej.
Nie ma co jak na razie szczęście mi sprzyja.Pierwsza próba i trafienie. Laweta z samochodami na bułgarskich numerach. podchodzę, pytam się czy Mnie nie powiedzie do Budapesztu. No spotykam się z odmową, bo potrzebuje jakieś papiery i ma je tylko dla siebie. No to ja dalej idę. Odchodzę w sowją stronę ale po chwili słyszę wołanie (chyba ?) No i mi pokazuje i mówiąc po bułgarsku (na szczęście komunikacja człowiek-człowiek nie zawodzi) Że na "Granicu" : mam wyjść z samochodu przejść piechotą granicę i zabierze Mnie po drugiej stronie. No Ok wsiadam i jedziemy.
Pan Bułgar (nie wiem jak miał na imię) jedyny język jaki znal to swój własny, więc dogadywaliśmy się człowiek człowiek. I wiecie co się dowiedziałem : Że mam podwózkę aż do samej Sofii ;D